W myśleniu takim, jak Twoje, nie jest brany pod uwagę jeden, ale bardzo istotny element: element oczekiwań i potrzeb państwa, kształtowanych i realizowanych za pomocą narzędzi politycznych, ekonomicznych i prawnych. Państwo oczekuje/potrzebuje obywateli, którzy umieją czytać i pisać i rozumieją, co czytają. W związku z tym zapewnia obywatelom darmową, ale przymusową edukację.
Ten, kto domaga się wolnego rynku, powinien domagać się jednocześnie zniesienia obowiązku szkolnego, bo to jego istnienie napędza biznes z podręcznikami.
Analogicznie należałoby zlikwidować darmową opiekę lekarską, wszelkie zapomogi - od zasiłku dla bezrobotnych po 500+, mieszkania komunalne i regulowane ceny podstawowych artykułów żywnościowych. Jak wolność, to wolność.
Zaczynamy trochę głęboko wchodzić w temat i nie wiem czy admin nie wytnie naszych wypowiedzi, ale postaram się przedstawić mój punkt widzenia.
Cała ta ustawa ma na celu uregulowanie konkretnej branży, która nie jest istotna ze względu na bezpieczeństwo państwa ani nie odpowiada na "żywotne potrzeby społeczeństwa". Równie dobrze moglibyśmy uregulować cennik biletów teatralnych, bo z jakichś pożal się Boże badań wynika, że Polacy chodzą rzadziej do teatru niż Niemcy, Francuzi czy inni Kazachowie (bilety na sztuki Szekspira 40 zł, komedie - 35, teatr eksperymentalny - 20). I wcale nie uważam, aby naszym wspaniałym politykom chodziło o zwiększenie czytelnictwa w Polsce, a jedynie o wsparcie przedsiębiorców i to wcale nie tych małych, ale dużych molochów jak Empik czy Matras (czy Merlin, nie pamiętam, który z nich ostatnio upadł). Oni mają mega duży wybór i możliwość zamawiania przez Internet z darmową dostawą do wybranego punktu.
I tu przechodzimy do innej ważnej kwestii - trend jest taki, że małe sklepy (niezależnie od ich branży) będą upadać, ponieważ będzie rosnąć sprzedaż internetowa. Tak więc ta ustawa to jednocześnie cywilizacyjny krok w tył.
Jeśli politycy chcą ratować małe księgarnie to niech dadzą im jakieś ulgi podatkowe, zmniejszą składki zusowskie czy zaproponują jakieś wsparcie pomostowe (chociaż to ostanie to już pomoc publiczna, a więc nie takie łatwe do zrobienia), a nie wchodzą w regulację
wolnego rynku.
Co do przykładów wymienionych przez Ciebie to: darmowa edukacja i opieka medyczna wynika z konstytucji, większość zapomóg (łącznie z popularnym 500+, z którego sam korzystam) powinna być zlikwidowana, bo promuje nieróbstwo i życie na zasiłkach (zawsze zastanawiało mnie dlaczego samotne niepracujące matki mają pierwszeństwo jeśli chodzi o miejsca w przedszkolach, skoro powinno to być przeznaczone przede wszystkim dla rodziców
pracujących), mieszkania komunalne powinny być wyłącznie dla osób, które płacą regularnie czynsz (sąsiaduję z kamienicą miejską, w której prawie połowa mieszkańców jest zadłużona, a i tak nie można ich eksmitować, jakbym ja miał taką sytuację to już po pół roku miałbym komornika na głowie), a o regulowanych cenach podstawowych artykułów żywnościowych nie słyszałem