Korzystając z darmowego miesiąca z Marvel Unlimited zapoznałem się bliżej z kilkoma pozycjami z Marvel Now, o których było mniej lub bardziej głośno i z których większość jednak nie ujrzy wydania polskiego, ale kto wie;) (poza Ms. Marvel oczywiście).
Tak więc po kolei:
Ms. Marvel #1-15 – numer #1-11 to powszechnie polecany pierwszy story arc Wilsona i Alphona. Dla mnie największą zaletą jest przede wszystkim świetna kreska rysownika; jest z jednej strony uproszczona, czasem typowo kreskówkowa, ale same kadry tętnią szczegółami i pomysłowym rozplanowaniem. Zastanawiam mnie, czy w polskim wydaniu przetłumaczone zostaną całe masy tekstu tła takie jak nagłówki gazet, szyldy, opakowania płatków itp., bo są one bardzo zabawnym elementem komiksu. Fabularnie jest przyjemnie, dziewczęca wariacja na temat młodego Petera Parkera o islamskich korzeniach i chodzący do meczetu, słuchając imama zamiast Wujka Bena na temat wielkiej mocy i odpowiedzialności;). Przypadł mi do gustu główny złoczyńca w numerach #1-11 – kuriozalny, ale na pewno oryginalny;).
W numerach #12-15 zmienia się rysownik (Miyazawa) i jest ok, ale fabularnie robi się nijaka teen drama. Numeru od #16 to „Last days” więc na razie odpuściłem (ale tu wraca Alphona).
Ogólnie polecam – komiks rozrywkowy, optymistyczny, choć bez zapadających na dłużej perypetii (no może poza gościnnym występem pewnego herosa, no i przynajmniej dla mnie: złoczyńcą:p)
Moon Knight #1-17 czyli scenariusze kolejno Ellisa, Wooda i Bunna – bardzo polecam! Trzech autorów, trzy tomy pełne odjechanych pomysłów, szaleństwa, mroku i niepokoju. Dla mnie coś świetnego. Każdy z autorów idzie nieco w inną stronę, opowiadając o sprawiedliwości, szaleństwie, wierze głównego bohatera, a większość historii jest niezależnymi opowieściami (poza historią Wooda). Wizualnie to uczta, rysownicy też się zmieniają kilkukrotnie, ale wszyscy trzymają dość spójny stylistycznie poziom i lubują się eksperymentach takich jak łączenie peleryny głównego bohatera z konturami kadrów przez Shalveya w runie Ellisa, czy zeszyt "live footage" lub kwadratowych 15 kadrów na stronę w rysunkach Smallwooda w runie Wooda (się dobrali
).
Egmont powinien to wydać, szczególnie że tekstu nie ma dużo do tłumaczenia.
All New Ghost Rider #1-12 – tutaj bardzo pozytywne zaskoczenie ponieważ historia Robbiego, który żyjąc w getcie opiekuje się niepełnosprawnym bratem, a zdobywając moce ghost ridera walczy z handlarzami narkotyków jest wciągająca i z mocnym finałem w dwóch numerach. Tzn. sama historia walki z kolejnymi napakowanymi mięśniakami nie jest szczególnie oryginalna, ale dystans i karykaturalny styl rysownika dostarcza sporo rozrywki (i do tego pouczającej! Np. co może się stać jeśli dziewczynie wrzucimy pigułkę do drinka;)). Dla mnie mocnym punktem jest pierwszy tom #1-5 – świetne rysunki i wprowadzenie bohatera, potem #6-10 już wyleciały mi z pamięci
choć jest tutaj Johny Blaze
, natomiast numery #11-12, kiedy za rysunki odpowiada całkiem sprawnie sam autor scenariusza do wszystkich zeszytów, czyli Felipe Smith, to zaskakująco mroczna konkluzja
na temat ducha napędzającego nowego ghost ridera
. Polecam, bo zdecydowanie więcej zostaje w głowie niż np. po Ms. Marvel.
Axis: Carnage #1-3 – Your friendly neighborhood Carnage! – nic dodać, nic ująć
.
Moon Girl and Devil Dinosaur #1-5+ – cóż, seria o dziewczynce geniuszu i czerwonym T-rexie o płonących oczach – śmiechowe i dla dzieci , ale totally awesome Hulk jest awesome, a bandzie neandertalczyków w roli złoczyńców osobiście kibicuję.
The Unbeatable Squirrel Girl – na razie #1-6 – mieszane uczucia, bo tak jest śmiesznie, narrator burzący trzecią ścianę, karcianka kolekcjonerska Deadpool’a itd, ale po początkowym numerach, jak na razie jest to jedyna seria, która mnie zaczęła męczyć humorem, a nie bawić. Zobaczymy jak dalej.
To tyle z Marvel Now. Ponadrabiałem także serie spoza Marvel Now (np. Infinity Gauntlet) i muszę przyznać, że przy ograniczonej pojemności półek, Marvel Unlimited jest dla mnie.