W czasie przerwy technicznej na forum przeczytałem 104 tom WKKM, czyli
Dzień Defenders
Zakładałem, że w tym archiwalnym komiksie nie znajdę niczego szczególnie ciekawego - oprócz rysunków Sala Buscemy, które zachwycają mnie swoją klasyczną klarownością i wielką ekspresją. I zapewne tak by zostało, gdyby nie dwie historie.
Pierwsza z nich to zeszyt "Marvel Futyre" 3 - klasyczne sci-fi w duchu kina samochodowego: kosmiczny "szczurołap z Hameln" o wyglądzie przytulankowej wersji Yeti vs. Defenders. I to na oczach całej Ameryki, wpatrzonej w telewizyjne show. Na naszym forum pojawiły się głosy, że ten tom to esencja lat 70. - i chętnie się z tym zgodzę, zwłaszcza w odniesieniu do tego zeszytu. Do tego historia ma pewne ambicje moralne, nie rażąc jakoś specjalnie dydaktyzmem.
Z zupełnie innych powodów duże wrażenie zrobiła na mnie historia (ponownych) narodzin Valkirii, zawarta w zeszytach "Defenders" 4-5. To kolejna pasjonująca fantazja na temat kobiety w świecie "męskiego" superhero. Wypełnia ją przy tym prawdziwy miszmasz wątków kulturowych. Valkiria rodzi się w akcie magicznego dzieworództwa. Jest od razu dojrzała i w pełni świadoma, niczym dziewicza bogini-wojowniczka, Atena. Do tego zostaje obdarzona głęboką samoświadomością odmienności i hybrydalności, czego daje wyraz w monologach wewnętrznych wypełniających znaczną część ostatniego zeszytu. Jej pytania o własny status i relacje z innymi - mimo całej komiksowej umowności i pewnej naiwności - wydały mi się intrygujące i nietypowe.
A zatem to nie tylko przyzwoite archiwalium z początku lat 70., ale tom na swój sposób bardzo ciekawy i godny polecenia.