Wydaje mi się, że Tomasz Nowak, autor tej
recenzji, dosyć intensywnie szuka dziury w całym. A "ograniczona forma rysunku", która "trochę przestaje wystarczać" oraz "stosunkowo uboga mimika bohaterów" to już przegięcie. Tekstowi przydałaby się też drobna korekta.
A tak na marginesie... Kiedy patrzę w niemym zachwycie na wózkowo-saneczkowe wyczyny Calvina i Hobbesa, to nachodzi mnie myśl, że należałoby ich uznać za prekursorów wszelkich "jackassów"...
Oczywiście ogromną, podstawową różnicę stanowi tu filozoficzno-liryczna otoczka, która towarzyszy zjazdom naszych ulubionych straceńców...