Trzeba przyznac, ze historia o brodatym Supku moze zadzialac jako wabik do Odrodzenia, bo jest swietna. Sam pomysl, ze oni tam byli i sie ukrywali jest ciekawy, a to w jaki sposob opisano ich zycie, zagrano na nostalgi i tesknocie do tego 'prawdziwego' Clarka i jego rodziny jest mistrzowski. Bardzo podobaly mi sie przepelnione cieplem relacje miedzy Lois i Clarkiem i ich opiekunczosc nad super synem. Chcialbym, zeby Egmont wydal Super Sons i spotkanie niewinnego Jona z malym psychopata Damianem
Brodaty Supek pięknie gra na nostalgii, ale to co najbardziej mnie urzekło w tym komiksie to relacje między Clarkiem, Lois i ich synem i skupienie się na ich codziennym życiu a nie na walkach z villainami, które były gdzieś tam na uboczu. Zupełnie odwrotne proporcje, coś jak w komiksach superhero DeMatteisa z przełomu lat 80-tych i 90-tych. A dalej jest podobno jeszcze lepiej.
Ja jestem właśnie świeżo po lekturze i zgadzam się z opinią, ze ,,Lois i Clark'' bardzo dobrze gra na nostalgii za ,,tym prawdziwym''(w Polsce dla ludzi wychowanych na komiksach Tm- semica)Supermanem z lat 80/90(po KnNZ). Superman w tamtym okresie był zdecydowanie właśnie bardziej ludzki -jego rodzice żyli, z Lois przeszedł drogę od rywali w gazecie do miłości. Komiksy z eSem posiadały wtedy bardzo rozbudowaną galerie postaci drugo czy nawet trzecioplanowych, które od czasu do czasu dostawały własne wątki, a nie były tylko po to by się pokazać na paru kadrach od czasu do czasu jako mało ważny dodatek do losów głównego bohatera.
W ,,Lois i Clark'' tak naprawdę wszelkie wątki super-bohaterskie są dodatkiem do głównej opowieści czyli o tym jak się odnajdują w nowej rzeczywistości głowni bohaterowie. To jest komiks o ich problemach, radościach, o tym ile muszą poświęcić by zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie, swojemu synowi. Co do wątku superhero to mam nadzieję, że to nie koniec i dostaniemy jego rozwinięcie(
sprawa kamienia, Henshawa i tajemniczej Hyathis) w jak przypuszczam Action Comics, skoro tam za scenariusz odpowiada Jurgens(bo tutaj to wyglądało tylko jak wstęp do większej historii).
Nie dziwota, że Superman tutaj zachowuje się jak żywcem wyjęty z kart komiksu z lat 90. W końcu za scenariusz odpowiada tutaj Dan Jurgens, jeden z największych architektów jego przygód w tamtym okresie. Na Dcmaniaku w artykule opisującym krótko każdą z pozycji ,,Odrodzenia'', które planuje wydać Egmont w naszym kraju autor napisał o Action Comisc z Odrodzenia, że Jurgens się nie rozwinął od lat 90, dalej pisze historie w ten sam sposób(czyli nie każdemu pasujący w dzisiejszych czasach). Mi jego styl pasuje, jak taki poziom będzie miał Action Comics z Odrodzenia z jego scenariuszem to czekam z niecierpliwością.
Co do warstwy graficznej to Lee Weeks(z mała pomocą innych rysowników) też wykonał kawał dobrej roboty. Rysunki w sumie też są w pewien sposób jak dla mnie bardzo w stylu komiksów z Supkiem z lat 90.
Komiks jest też pełen mniej lub bardziej luźnych odniesień do komiksów z lat 90(Bibbo ma swoją knajpę + jak wynika z komiksu lokalny browar, czarny kostium Supermana, powrót postaci Henshawa, Intergang na czele którego stoi Mannheim).
No i już nawiązanie do samej postaci Supermana, państwo White mieszkają pod numerem 1938.
Podsumowując to od dawna tak dobrze nie czytało mi się żadnego komiksu superhero. Jak dla mnie mistrzostwo.
Też mam nadzieję, że Egmont wyda Super Sons.
PS. Post może nieco chaotyczny, ale to taki zbiór kliku luźnych myśli zaraz po lekturze.