Przeczytałem dziś - jeden dialog, przy którym się uśmiechnąłem (to i tak o jeden więcej, niż w UXM), jedna nowa, w miarę ciekawa postać - Cassandra, rysunki w porządku (acz brakuje trochę rozmachu z The Authority), czyta się nieźle. I powiem Ci Karol, że dałbym temu komiksowi tylko jedną gwiazdkę mniej, niż pierwszemu zeszytowi Powersów. Owszem tam są lepsze dialogi i zwalająca z nóg scenka z młodą, ale zawiązanie fabuły w obu tytułach oceniam podobnie - tak sobie.
Rzekłbym nawet, iż w "New X-Men" zawiązanie fabuły jest ciekawsze. Jakieś knucie, tajemnicze postacie, zagadkowe wątki i spiskowe klimaty. A w "Powersach" jest trup i rutynowe śledztwo "kto zabił", zaś rozwiązanie zagadki nie jest jakoś szczególnie powalające.
"Powers" ma naprawdę fajnych bohaterów i miłe dla ucha dialogi, gładko się to czyta, ale intryga w tym komiksie to prosta piłka, takie trochę "Dempsey i Makepeace na tropie", co to lata temu leciało w czwartkowe wieczory w TVP. Humoreski biorą górę nad fabułą. No i, przyznać trzeba, jest to naprawdę czadowo narysowane, zdecydowaną kreską, w cartoonowym stylu, bez tych wszystkich modnych dzisiaj wygibasów i fosforyzujących esów floresów, które pokrywają jakieś 90% współczesnego amerykańskiego mainstreamu, od Jima Lee po Silvestriego.
Dobra postwatchmenówka, dużo lepsza od np. "Rising Stars", ale ostrożnie z tym napalniem się na niewiadomoco, bo można się sparzyć.
Jeśli komuś się podobało "Top 10", to prawdopodobnie ten ktoś polubi "Powers". Podobny target.