O krasnoludach sie skończyły
- Scarloc, idioto, przecież tu nie ma lasu. - pieklił się Elgerth (mag), na widok miejsca zasadzki.
- Był, jeszcze tydzień temu tu był.
Spomiędzy nagich wzgórz wychodziły właśnie dwa wampiry z eskortą Wraith'ów.
Wampiry zauważyły zasadzkę, kiedy sypnął się na nich niezbyt skoordynowany ostrzał zwiadowców i samego Scarloca. Na eskorcie ostrzał nie zrobił zbyt wielkiego wrażenia, ale jeden z wampirów zebrał dość bolesne trafienie (w oko). Zaniepokojony tą sytuacją Wraix objął spojrzeniem pole bitwy. Tak jak się spodziewał, nie dostrzegł żadnych zwartych ugrupowań Elfów, a jedynie przemykające tu i ówdzie grupki tancerzy wojny. Uśmiechnął się paskudnie - nie połamią Wraith'ów szeregami.
Scarloc stojąc u stóp wzgórza zajętego przez zwiadowców przetarł oczy ze zdziwienia.
- Elgerth, czy ty widzisz to co ja?
Elgerth był tak zdziwiony, że zapomniał języka w gębie. Zapomniał też o zdisspelowaniu czaru, który z furkotem dopadł Elfiego generała powodując natychmiastowy K.O. Widząc to, oraz szybko zbliżające się wampiry, które swym odłączeniem się od eskorty wywołały takie osłupienie Scarloca i MAga, zwiadowcy wykonali odwrót, lekceważąc nadażającą się okazję naszpikowania strzałami samego Lorda Wraixa. Zupełnie inaczej zareagowały trzy regimenty Tancerzy Wojny, rozmieszczone w szyku półksiężyca. Dowódca regimentu Gimm umieszczonego w środku formacji pomyślał jak trudno zabić wampira i westchnął:
- W końcu trwa dżihad.
Lord Wraix wpadł w lepszy nastrój, kiedy ujrzał los Scarloca i plecy uciekających zwiadowców. Nawet gwałtowny atak regimentu Tancerzy Wojny nie mógł tego zmienić. Dopiero kiedy z pomocąmagii i Wraith'ów wyciął elfy do nogi, rozejrzał się po polu bitwy i mina mu zrzedła. Jego kumpel-w-ciemności leżał na ziemi spętany magią i otoczony przez Tancerzy Wojny. Inny regiment zajął właśnie pobliskie ruiny i gotowałsię do ataku na jego samego, zupełnie lekceważąc los poprzedników oraz Wraith'y próbujące zastąpić im drogę do swego generała. Zdawał sobie sprawę, że sam trzyma się głównie na słowie honoru i rozsypie się przy byle ataku. Rozpoczął odwrót.
Elgerth uśmiechnął się. Zwiadowcy opanowali już strach i wracali na pole walki. Jeden wampir zabity. Drugi ucieka ścigany przez dwa regimenty. Wypadałoby im pomóc - pomyślał wypuszczając kolejnego bursztynowego robaka, który pomknął do celu.
Lord Wraix mimo ran pokonał efekt czaru, ale jego źródło przyciągnęło jego uwagę. Przystanął i szybko wyrecytował zaklęcie. Był jużzbyt zmęczony. Zobaczył elfa na koniu, który niedbałym ruchem różdżki rozprasza jego zaklęcie. Zobaczył, że Elf się śmieje. Odwrócił wzrok i ujrzał Tancerzy Wojny.
Dowódca regimentu Elien, który liczył teraz nieco ponad połowę stanu sprzed bitwy widział u podnóża wzgórza wampira.
- Nie można pozwolić, aby ci z Gimm zginęli na próżno. Niech mu ziemia lekką będzie. - stwierdził wskazując palcem generała. - Za mną.
Elgerth myślał już nad opatrywaniem rannych, kiedy zobaczył Wraithy rozsypujące się w proch.
- Straszne, nawet nie ma kogo ścigać.
))))