Wiedziałem, że jeśli Anglia, USA, Australia, Kamerun, Nigeria, Ghana, Gujana, Pakistan, Trynidat Tobago, Sierra Leone, albo pi#$%*&ne Fidżi zaczną wydawać coś frankofońskiego, to tylko pod warunkiem, że zrobią z ich kolorami coś takiego, że już nikt tego nie zechce... ehhhh...
Nie bardzo rozumiem, przecież to francuski wydawca jest odpowiedzialny za te komputerowe kolory, a nie ludzie z Vanuatu, Sachary Zachodniej, Wenezueli, Haiti, San Marino, czy Kazachstanu. To francuski wydawca oryginału decyduje na jaki sposób kolorowaną wersję można nabyć licencje.
I te kolory chyba nie powstały wbrew woli Moebiusa.
Chodziło mi o to, że, jak pisałem, polskiego Incala nie kupię, ponieważ kolory mnie rażą. Przez to mógłbym nabyć komiks po angielsku (dlatego wymieniłem niektóre kraje anglojęzyczne, w których mogli go wydać po takiemu). Niestety Incal in english, tak jak nasz, dostępny jest tylko z tymi kolorkami... no i to mnie trochę zmartwiło/zdenerwowało... Nie za bardzo wiem kto decyduje, którą wersję komiksu można wydać w obcym kraju... ale myślę, że np. amerykańscy wydawcy mieli na to wpływ (o polskich nie piszę, bo coś czuję że nasz ryneczek nie jest porównywalnie dochodowy).
A Moebius oczywiście zgodził się na "zremasterowanie", ale to nie zmienia faktu, że moim zdaniem, o wiele gorzej to wypada (kupując komiks chcę przede wszystkim uszczęśliwić siebie, a nie jego autora
). Poza tym jak pisałem, te pierwsze, płaszczyznowe kolory kładzione były pod okiem autora w trakcie powstawania komiksu, gdy twórca miał swoje pomysły, koncepcje, a nie długi czas po jego wydaniu. Co prawda, gdy po raz pierwszy kolorowano Incal, autorzy nawet gdyby chcieli nie mogli zrobić tego komputerem... ale mieli farby, którymi mogli uzyskać podobny efekt, a przynajmniej gamę kolorystyczną... Jednak tego nie zrobili... Ludzie (Moebius również
) się zmieniają, a ich gust szczególnie (niekoniecznie na lepsze, bo starsze nie oznacza gorsze... a moim zdaniem bardzo często lepsze
).
A na koniec dygresja przywołująca (prawdziwą) sytuację, która jest zbliżona do tej ze zgodą Moebiusa na "rekoloryzację". Znam artystę, który za młodu malował świetne obrazy, a raczej assemblage... (i to, moim zdaniem, był najlepszy okres w jego twórczości)... teraz, po kilkudziesięciu latach przyszedł mu do głowy nowy pomysł: bierze swoje stare obrazki i je przemalowywuje, zmienia, coś dokleja... moim zdaniem NISZCZY... jednak sam myśli, że tworzy coś o wiele lepszego...