@Misiokles
Dzięki za czujność. Przejęzyczyłem się z tymi urzędowymi cenami. Ale wiesz - tu jest nawet gorzej, bo urzędnicy/posłowie taką hipotetyczną ustawą przekazali by dużą władzę prywatnym podmiotom, które te książki wydają. I jednocześnie wykorzystując cały aparat państwowy pomagały by im zwalczać ich konkurencję. Na jakim świecie coś takiego jest w porządku? Już przerabialiśmy podobna sprawę przy ACTA, gdy korporacje chciały mieć niemal uprawnienia śledcze, zdobywać adresy IP bez zgody sądu i niczym prokurator od razu oskarżać ludzi i nakładać na nich kary.
A ty się pomyliłeś co do cen. Państwo reguluje ceny mediów - prądu, gazu, wody (tu samorządy), ale w żadnym razie nie ustala cen żywności. UE też odchodzi od regulacji tego rynku - zniknęły kwoty mleczne, w przyszłym roku znikną kwoty cukrowe.
No i dobrze piszecie, że tak skonstruowana ustawa byłaby korzystna dla molochów. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zamrożenie cen zapisać po obu stronach, także w rynku hurtowym. Czyli byłaby tylko jedna zniżka, nie ważne czy ktoś zamówiłby do swojej księgarni 10 czy 100 czy 1000 egzemplarzy. Wtedy byłaby jednolita nie tylko cena ale też marża. Ale nawet taka forma jest absurdalna, bo już całkiem zaprzecza konstytucyjnej i unijnej zasadzie swobody działalności gospodarczej. Przerabialiśmy taki system w latach 1944-1989 i wyszło nam to bokiem.
Zgadzam się z lafem. Z jakiej racji akurat rynek księgarski ma być regulowany? I każdy inny podobny - nauka jazdy, apteka, taksówki itp. Tylko dlatego, że mali księgarze nie radzą sobie z konkurencją internetową i sieciową. Że bezprawiem chcą ją zamknąć. Czy to oznacza, że jak postanowię zostać tradycyjnym małym księgarzem, to państwo ma mi zapewniać stały dochód i klientów, bo mi się należy? Przecież to absurd.
Dziś słusznie komentator Informatora ekonomicznego (polecam audycję dzisiejszą i wczorajszą i w ogóle cały program
http://www.polskieradio.pl/Szukaj?q=informator%20ekonomiczny ) zauważył i stwierdził, że wolny rynek nie jest stworzony dla firm tylko dla klientów. I to im powinien przynosić korzyści. A regulowanie/ujednolicanie np. ceny książek przyniosą kupującym tylko straty.
A ws podręczników sprawa jest prosta. Ministerstwo powinno albo kupić, albo opracować komplet podręczników dla wszystkich 12 lat nauki powszechnej. Od 1 klasy po 4 liceum. I zamieścić pdfy tych książek na swoich stronach internetowych do dowolnego pobierania. Wtedy ministerstwo zapłaciłoby jeden raz, każdy uczeń też wydałby pieniądze jeden raz na tablet lub laptop i miał spokój z tym do matury. Idealne rozwiązanie. Ewentualnie można by drukować państwowo podręczniki do przedszkola, zerówki i klas 1-3, kiedy dzieci słabiej manualnie radzą sobie z używaniem e-urządzeń.
Koszt i obsługa czegoś takiego, byłby z pewnością kilka razy mniejszy od corocznych wydatków rodziców. A pieniądze podatników dobrze wydane z korzyścią dla nich, a nie transferowane do prywatnych podmiotów. Ale właśnie z powodów tych korupcyjnych układów (pani minister już zapowiedziała nowe podręczniki), pomysł na razie jest nie do zrealizowania. Co nie zmienia faktu, że tak być powinno wg mnie.