Właśnie skończyłem czytać Hawkeye, oczywiście cały komplet, cztery tomiki. Seria wszem i wobec wychwalana, więc może moje oczekiwania były zbyt wysokie, gdyż zamykając ostatni tomik, pojawiło się stwierdzenie: "dlaczego nie dojrzałem tutaj tych wspaniałości, o których tak wiele się mówi?". I nie, absolutnie nie jest to coś złego, wręcz przeciwnie, jest sporo w Hawkeye niezwykle udanych i ciekawych motywów, zarówno na warstwie graficznej jak i scenariuszowej. Historia z psem detektywem, czy ogólnie ukazanie postaci superbohaterów, którzy nie są idealni i często ponoszą większe lub mniejsze porażki to elementy, z którymi bezsprzecznie warto się zapoznać. Ale całościowo to ciastko mocno przereklamowane i po prostu rzecz dobra, z mocnymi akcentami, ale według mnie, aż do przesady w rożnych mediach wychwalana. A np.: rozdział, gdzie sporo rysunków postaci zastąpiono ciemnymi sylwetkami być może w niektórym miejscach ma uzasadnienie, i jest ciekawym zabiegiem artystycznym, jednakowoż jest to tak nadużywane, że już po paru stronach czułem się, jakbym obcował z dziełem skleconym na szybko, gdzie po prostu rysownik brzydko mówiąc "nie wyrobił się" w narzuconym terminie i zastosował sztuczkę przyspieszającą cały proces, a by nikt mu nie zarzucił lenistwa, obrał to w otoczkę zabiegu artystycznego. Bzdura.
Reasumując, Hawkeye to przyzwoita lektura z zarówno mocnymi jak i słabymi akcentami, ale żadne to wybitne dzieło i towar ze wszech miar przereklamowany. Sięgnąć jak najbardziej warto, ale nie należy nastawiać się na cuda.