Chętnie przytoczę, choć nie dosłownie, bo niestety pożyczyłam "Zapach Szkła". Więc cała sprawa polegała na tym, że przy odpowiedniej aparaturze, wielu ludzi miało ten sam powtarzający się sen: zlecano im misję - mieli dotrzeć do zasypanego ziemią Wrocławia i wypełnić tam pewne zadania. Większości z nich się nie udało, dopiero jeden z głównych bohaterów - pracownik Instytu Snu w serii snów pokonuje kolejne trudności w śnionym świecie (który zresztą okazuję się światem równoległym, a w dodatku silnie połączonym z naszym).
Dochodząc do sedna: Aby nie zapomnieć, że to co przeżywa jest tylko snem (a wszystko, przez co przechodzi jest niezwykle realne), zasypiając przyczepia sobie do kącika oka czerwoną diodę migającą w równych odstępach czasu. W ten sposób chodząc po podziemnym Wrocławiu cały czas widzi na skraju pola widzenia czerwone pulsujące światło, które przypomina mu, że wszystko jest tylko senną wizją.
Opowiadanie jest naprawdę świetne, trudno je opowiedzieć, natomiat absolutnie warto przeczytać!
I czy możliwe jest widzenie we śnie światła, które miga na jawie?