Kurcze, znowu wyskakują z _jedynym_słusznym_stylem_grania_w_R
PG_ ;D Będzie długo, bo nie miałem wcześniej okazji odpisać.
Owszem mogę przesadzać, ale kiedy moja postać np.: cierpi, to mnie aż serce boli...
Twoja sprawa. Nie każdy musi się bawić w wodziarza i cierrrrpieć razem ze swoją postacią
Sesja RPG to _zazwyczaj_ nie jest psychodrama.
Jaki twoja postać ma numer buta...
Użyłeś kiedyś takiej informacji na sesji? Jakiej części informacji z historii swojej/innych postaci użyłeś na sesjach?
Oprócz tego ktoś z zacięciem symulacjonisty mógłby słusznie odpowiedzieć "nie wiem" - w większości systemów (warunki wojenne, granie 'biedotą', fantasy) ludzie albo nie wiedzą jaki mają rozmiar buta albo nie jest to dla nich ważne i cieszą się jak mogą jakikolwiek but na nogę włożyć
Zwłaszcza, że w fantasy takie pojęcie jak numeracja butów jest całkowicie abstrakcyjne - nie chodzi o to, że nie istniało, ale o to, że z uwagi na typ produkcji nie było żadnej standaryzacji. Więc pytanie raczej powinno być o rozmiar stopy.
Właśnie moim zdaniem największą frajdę z gry daje to, że wcielasz się w postać, którą w rzeczywistości nie jesteś, i że znasz ją tak dobrze jak siebie samego...
Twoim zdaniem. Ktoś inny może czerpać frajdę z czegoś innego. W RPG chodzi o to, żeby gracz czerpał frajdę z gry, a nie żeby się bawił na Twoich zasadach.
Z tąd moje pytanie do was: Jak wytłumaczyć graczowi, że bez znajomości swojej własnej postaci daleko nie zajedzie? I że trochę szpeci zabawę
Czemu nie zajdzie daleko?
A ze 'szpeceniem zabawy' to popadasz już w smutny elitaryzm.
A odpowiedź na pytanie (wytłuszcze, żebyś zobaczył)
Jeśli Tobie przeszkadza takie granie kogoś innego to z nim porozmawiaj, powiedz czemu uważasz to za złe i co konkretnego w tym przeszkadza. Dowiedz się czy robi to z lenistwa, braków czasu, czy po prostu nie bawi go tworzenie historii postaci. W ostatnim przypadku odpuść sobie.Drzewo genealogiczne postaci - w życiu nie wymagałbym od graczy przygotowywania czegoś takiego.
Fajny patent jeśli gracz bawi się szlachcicem (zwłaszcza w 7th Sea) i bawimy się we wszelkiego typu dworskie intrygi oraz sesje oparte o rodzinie. Tylko praktyczne użycie tego bajeru znaczy zazwyczaj tyle, że postać z drzewem genealogicznym zazwyczaj jest w centrum uwagi - bo albo sesje są o jego rodzinie. Innaczej to przerost formy nad treścią.
Jeżeli ktoś chce przygotować krótką historię swojej postaci, to świetnie, i jako MG mógłbym to nagrodzić dodatkowymi pedekami, większą ilością punktów przy tworzeniu postaci (to już zależne od systemu).
Nie przesadzajmy. Wszystko co gracz przygotuje służy temu, żeby on lepiej wczuł się w swoją postać. Jeśli nie potrzebuje do tego znajomości dziadków oraz wielkości pola które uprawiali, to w czym jest gorszy od gracza, który nie potrzebuje takich bajerów do dobrej zabawy i tak samo dobrze odgrywa postać?
Historia taka jest wtedy przydatna, gdy daje MG jakieś punkty zaczepienia - ale to i tak wychodzi z korzyścią dla gracza, bo przygody obracają się wtedy wokół jego postaci i może ją bardziej uwypuklić.
Nie rozumiem manii przyznawania punktów doświadczenia za coś nie związanego z grą gracza ani dokonaniami bohatera podczas sesji. Kurcze, kolejne zgubne wpływy propagowanej przez MiM _słusznej_szkoły_grania_.
Niestety gracze stosunkowo często traktują historię postaci jako sposób na jej dopakowanie - wrzucenie sobie do życiorysu potężnych (albo po prostu użytecznych) krewnych i znajomych, dodanie jakichś wyjątkowych zdolności i umiejętności (lub zwyczajnie zwiększenie ich liczby).
A to osobna sprawa. Większość 'prymitywnych' systemów czegoś takiego zupełnie nie 'obsługuje' i trzeba uważać, co gracz sobie wciśnie. Dlatego podobają mi się bardzo systemy, w którym proces tworzenia postaci od razu wspomaga tworzenie jej historii (choćby wzmiankowane już wcześniej 7th Sea). Tam gracz może umieścić sobie co chce w historii i mieć z tego wyraźne mechaniczne profity.
Ja wychodze z założenia, że jeśli postać ma coś robić szczególnego, to gracz ma sie na tym znać. Niestety, czasami wymaga to dużej widzy od gracza, ale bardzo procentuje.
Świetnie. Nie jesteś w stanie grać w fantasy, s-f ani nic poza 'real-life RPG' swoją osobą
Chyba generalny cel RPG jest trochę inny i zakłada granie kimś innym od siebie? ;>
Pozatym - pomaga mu sie zżyć z postacią, ponieważ wtedy postać staje sie w jakiś sposób podobna do gracza, mając podobne co on hobby/zainteresowanie/zawód.
I zamiast odgrywać postać kalkuje siebie. IMHO bardzo kiepski pomysł.
Co brzmi lepiej?
Do udzielenia odpowiedzi b) wystarcza poświęcenie 30 minut przy przygotowywaniu postaci, nie trzeba koniecznie iść na studia medyczne i grać potem sobą.
Konkludując, dla jednych RPG jest rozrywką i ci losują postaci, a dla innych pasją, i ci tworzą postaci. Niestety, nie da się wytłumaczyć graczowi potrzebę opisania (przez duże o) postaci, on musi ją poczuć...
Elitaryzujesz RPG i tworzysz sztuczne (i błędne teorie) :P
RPG spokojnie może być dla danej osoby rozrywką (rozsądne podejście) i nie ma to żadnego wpływu na to, czy stworzone przez nią postacie są dokładnie czy nie opracowane.
Kiedyś czytałem artykuł, którego autor (a nawet chyba autorka) wyśmiewał dbanie w RPG nawet o o takie detale jak np. model broni. Argumentował to tym, że fakt czy bohater strzelał z Colta czy S&W nie ma najmniejszego wpływu na opowieść.
Takie autor miał podejście. Nie znaczy, że jedyne słuszne.
Kwestia, że każdego bawi co innego i prowadząc 'wojskową' sesję dla drużyny militarystów nie dbanie o detale takie jak model broni kończy się utratą sporej części zabawy z opowieści. Niektórzy lubią 'realizm' na sesjach i stwierdzenie 'karabin' im zdecydowanie nie wystarcza.
Tym bardziej, że dla opowieści (i kombinujących graczy
) może mieć bardzo poważne znaczenie z czego do nich strzelano.
A to właśnie opowieść uznał ów autor za najważniejszą w RPG.
Bo lubi dramę i opowieści. Z tego czerpię zabawę i stara się przekonać innych, że to jedyny słuszny sposób :P
W książkach z reguły nigdy nie wiemy jaki był model broni - wiemy tylko, że był to pistolet i tyle każdemu czytelnikowi wystarczy.
I dlatego jest różnica między czytaniem Forbesa a Morella - ten pierwszy zazwyczaj nie odrabia pracy domowej i zorientowany czytelnik wie jakie bzdury wypisuje, ten drugi zaś stara się uczynić książkę jak najbardziej wiarygodną.
Ja dla przykładu nie trawię książek political-fiction, których autor nie jest zaznajomiony z tematem i wypisywane przez niego opowieści są całkowicie pozbawione sensu. I też są takie typy czytelników.
Ja widzę w tym sporo racji. Tak naprawdę nikt po zakończeniu sesji nie będzie pamiętał czy strzelał nabojami JHP czy FMJ, czy kopał butem numer 44 czy 46, itp...
Połowa moich graczy będzie doskonale pamiętać. Niektórzy przy załatwianiu broni na sesji zajmują się jeszcze wększymi detalami niż rodzaj naboju
Zależy jakiego kto ma konika.
To co napisałeś korben, świadczy tylko o Tobie, i o Twoim podejściu do jakże wspaniałej rozrywki, jaką jest RPG...
Bo Ty jesteś świetnym, elitarnym mistrzem gry obdarzonym tylko niegodnymi graczami, których bawi coś innego niż Ciebie. Weź trochę wyluzuj.
Kurcze jeśli dla Ciebie karta postaci to nic innego co karta postaci (cyferki i literki naniesione ołówkiem na czarnobiały arkusz papieru formatu A4) to dobry mistrz gry wyśmiał by Cię na miejscu (bez obrazy oczywiście)
AFAIR to korben nic takiego nie napisał.
I nie wiem czemu uważasz, że dobry MG by taką osobę wyśmiał na miejscu - może mi wyjaśnisz?
jest to miłość do RPG, miłość do świata nierealnego, który w naszych pochrzanionych głowach staje się tak realny, że przeżywamy to tak jakbyśmy to...
Mam tylko pytanie - piszesz dla swoich postaci również profile psychologiczne?
Prosiłem o porady... O nic więcej
Dostajesz porady - że 'wytłumaczenie' tego graczowi niekoniecznie musi być dobrym rozwiązaniem.
Niedawno czytałem jakiś artykuł pafnucego odnośnie tworzenia postaci, tam była uwzględniona cała otoczka historyczna. Pewnie Adam-szukacz zaraz wrzuci linka
Daj linka
To, że znamy te wszystkie szczegóły wynika tylko z tego, że na ekranie musiała się jakaś broń pojawić i padło na te konkretne typy.
Nie - w książkach też było to zaznaczone, wraz z uzasadnieniem czemu. I chodziło nie tylko o rodzaj broni ale również o konkretne modele. Po prostu stanowiły element kształtowania wizerunku postaci. Można by się bez niego obejść, skupić na czymś innym i użyć innych elementów do kształtowania wizerunku.