A zatem graj, muzyko!
Mgła powoli unosiła się znad białych szczytów odległych gór. Śnieg skrzypiał pod nogami strudzonych wędrowców, posuwających się ledwie widoczną ścieżyną wśród zaśnieżonych pól. Promienie słońca odbijały się od śniegu, rażąc w oczy. Po prawej ręce podróżników opadał łagodny stok, zniżający się do białej równiny. Po lewej teren wznosił się, sięgając szarych, niewysokich skał.
Objuczony osiołek, prowadzony przez jednego z wędrowców, zadarł nagle głowę i zaparł się nogami. Ruszył dalej dopiero po kilku słowach i pociągnięciu za powróz.